wtorek, 6 sierpnia 2013

Miłości moje.

Miłości moje, a więc koty, bez których pewnie oszalałabym ze samotności. Mieszkając sama i nie mając się do kogo odezwać przez większość doby potrzebuję 'czegoś' do czego mogłabym pogadać i kto odpowie na to moje gadanie. Pies, jak to pies, poliże po twarzy i położy się w kącie mając mnie totalnie w nosie. Pies nie pójdzie ze mną spać w łóżku, bo zajmowałby 2/3 mojego materaca i musiałabym spać na podłodze. Koty są idealne. Zresztą, odkąd pamiętam, mieliśmy w domu kota. Już jako mała dziewczynka zasypiałam z kotem na klatce piersiowej, a gdy przeprowadziliśmy się do naszego własnego domu kotów zawsze było minimum dwa. Raz doszło do sytuacji, w której mieliśmy w domu 18 kotów, a 14 kociąt szczęśliwie znalazło dom. Przez nasz dom przewinęły się już Norweski leśny, którego tata przywiózł do domu 1000 km z Rygi, niezliczona ilość Persów do których zamiłowanie miała moja mama i potrafiła zaadoptować kota z Lublina, był też jeden Syjam którego niestety niedawno ktoś otruł, a rok wcześniej zmaltretował. Ktoś w mojej okolicy ewidentnie nie lubi kotów. Aktualnie mam wesołą rodzinkę 4 kotów, 5 zaginął ale wciąż mam nikłą nadzieję na jego powrót.





Miluza. Zdecydowanie moja faworytka, jedyna panna w stadzie. Jako trzydniowy kociak straciła mamę. Pamiętam wzrok mojej mamy gdy mówiła że kotki nie wyżyją, że co my z nimi zrobimy itp. Sprawa była prosta - o północy gnałam do apteki dyżurnej po mleko dla niemowląt i strzykawkę. Na początku kotki nie chciały jeść, ale z czasem im przeszło i trzeba było wstawać w nocy 'na karmienie'. Do tego dochodziło dogrzewanie ich termoforami i masowanie brzuszków by mogły się wypróżnić. Dwa z nich oddaliśmy, trzeciego, Miluzę, zostawiliśmy. Jej mama była persem, więc Milu odziedziczyła po niej dość długą sierść. Jak na kota jest dziwna - nie boi się wody, lubi bawić się pianą, pić prosto z kranu, jeść czekoladę i inne ludzkie rzeczy np. pierogi z jagodami. Idealna na zimowe pomogła przetrwać mi zimę półtora roku temu, wszystko robiłyśmy razem. Niestety, jakiś rok temu ją też ktoś nieźle poturbował.


Brudy! Ma na imię Archie, ale wszyscy mówimy na niego Brudy, od połączenia słów brudny i rudy. Kot wiecznie w czymś utytłany, ja nie wiem co on robi i gdzie chodzi, ale to jest jakaś masakra. Do tego nie znosi kąpieli. Jako jedyny nie boi się samotoczącej się po domu kuli z futrzastym ogonem. Ma prawie półtora roku, nie jest na sprzedaż, bo już dostawałam takie pytania. Urodziła go Miluza, uwielbiam go za jego piękne, karmelowe oczy. Cudowny kompan do przytulania, lubi robić noski noski, spać z nami i łapać muchy. Nie jest agresywny w stosunku do niczego i nikogo, no może tylko te muchy. ;)





I na koniec, świeżości w mojej kociej rodzince, dwa małe kocurki. Pepsi i Karmel są cudowne! Aktualnie są na etapie walenia wszystkiego łapami - gdy odpowiada, jest dobrze, można się bawić, gdy nie no to klops, idą walić w coś innego. Aktualnie ich atakom padły nasze stopy, lodówka, worek ze śmieciami, Brudy, grzebień, no ogólnie wszystko co się napatoczyło pod ich małe łapki. Już teraz wiem że będą wspaniałymi kompanami na długie, zimowe wieczory :)

3 komentarze:

  1. jakie sliczne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudowne są <3 no niemogęęę, wszystkie śliczne ! Pepsi ma świetne spojrzenie ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie piękne! <3 3 zdjęcie od góry takie kooochane :D a 2 kocurki jeszcze lepsze <3 + ładne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń