W tym miejscu przyznaję że powinnam dostać lanie za dwumiesięczną przerwę w pisaniu, ale przysięgam, tyle się ostatnio działo.... Teraz też nie zwalniam tempa ale na szczęście na głowie mam już trochę mniej, więc mogę wrócić do blogowania. Dziś na pierwszy rzut idą ulubieńcy :)
Rozświetlacz Make Up Revolution w odcieniu Golden Lights. Latem mam ochotę na złoty błysk na swojej twarzy, a ten produkt w blasku czerwcowego, późnopopołudniowego słońca wyglądał nieziemsko!
Róże Essence. Kurczę, te dwa skurczybyki nie dość że trzymają się na twarzy cały dzień, to jeszcze za 15 zł otrzymujemy dwa kolory które możemy mieszać w dowolnych proporcjach. Czego chcieć więcej? Trzeba tylko uważać, bo bardzo łatwo jest zrobić sobie nimi efekt ruskiej laleczki. Im mniejsza ilość produktu na pędzlu tym bezpieczniej.
Nie mogę uwierzyć że ten produkt kiedyś był wymieniany na tym blogu jako bubel :) Cudownie kryje wszelkie niedoskonałości, wygląda naturalnie (nakładam go przy użyciu gąbeczki Real Techniques), ma dość dobry kolor (w końcu się opaliłam). Ma mokre wykończenie więc nie sprawdzi się do tłustej skóry. Po 3-4 godzinach po przypudrowaniu pudrem Stay Matte wygląda na twarzy perfekcyjnie, cera lekko się błyszczy ale naprawdę jest to piękne, zdrowe rozświetlenie. Chyba mój drogeryjny podkład numer jeden, zwłaszcza na lato.
A niedrogeryjnym podkładem numer jeden jest podkład Kat Von D - Lock it Tattoo Foundation. T O T A L N A szpachla. Nakładając go na skórę mamy pewność, że przez wiele godzin skóra będzie jak po maźnięciu Photoshopem. Nie może być mowy o żadnym spłynięciu, prześwitach, ścieraniu się, nie z tym kolegą takie numery. Najlepsze w nim jest to, że pomimo swojego zupełnego krycia (podkład kryje ponoć nawet tatuaże) jest bardzo lekki i nie zapycha. Jego jedynym minusem jest dostępność oraz cena. Sprowadziłam go z USA za 35$, ale gdybym chciała kupić go w Polsce, jego ceny wahają się między 200 a 250zł. Przez to że jest tak drogi, leży w toaletce i używam go naprawdę tylko na specjalne okazje - w tym miesiącu miałam go na twarzy jakieś 7-8 razy. Jestem jednak pewna, że gdy mi się skończy, z radością zakupię kolejną tubkę.
Ostatnim kosmetycznym ulubieńcem są kredki do ust z Essence. Posiadane przeze mnie odcienie to Honey Berry, Cute Pink i Wish me a Rose. Trzymają się na ustach wiele godzin mimo picia piwa i innych napojów wyskokowych. Świetna propozycja na imprezy. Do tego cena - niecałe 6 zł!
Okej, przejdźmy teraz do innych ulubieńców tego miesiąca :)
Ulubiony kanał na Youtube
Całkiem przypadkiem wpadłam na kanał The Pink Rook i normalnie zakochałam się w Kindze! Jest śliczna, mądra i niezwykle przyjemnie się jej słucha. Najbardziej podoba mi się w niej to, że jest wyluzowana. Nie spina się, nie zastanawia się czy coś wypada czy nie, jest po prostu sobą, a ja niezwykle cenię w ludziach takie wyluzowanie i bycie naturalnym.
Pisząc o Kindze przypomniałam sobie kolejny kanał który chciałabym polecić, choć ten już pewnie znacie. Śliczna, długowłosa blondynka jeżdżąca na rolkach...
Tak, to Alex There :)
Wpadłam na jej kanał przez przypadek, zobaczyłam jak jeździ na rolkach, a potem to już oglądnęłam wszystkie jej filmy. Uwielbiam tę dziewczynę!
Ulubiony sport
Jeśli już jesteśmy przy Alex There i rolkach, to musicie wiedzieć, że pokochałam jazdę na rolkach. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że coś może sprawiać mi tyle samo radości z życia co fotografia. Aż nie natrafiłam właśnie na jazdę na rolkach na YT. Już wcześniej przymierzałam się do zakupu rolek, a że akurat miałam przypływ gotówki, na kolejny dzień po obejrzeniu filmiku Alex, poszłam do sklepu i sprawiłam sobie właśnie rolki.
Wybór padł na markę Rollerblade, z czego jestem niezmiernie szczęśliwa. Nie były tanie, ale inwestycja opłaciła się.
Ogólnie, jak się uprę to mam bardzo mocną 'silną wolę'. W ogóle to jestem bardzo upartym stworzeniem, serio. Potwierdzą wam to moi rodzice, moi znajomi, moja siostra. Jak się na coś uprę to muszę to mieć, albo zrobić, albo się nauczyć. Ale nienawidzę ruchu. Nie mam zdolności do gry w żaden sport piłkowy, nawet w bilard nie umiem za bardzo grać i zawsze wszyscy mają ze mnie ubaw. Kiedyś lubiłam jeździć na rowerze ale brak u mnie wygodnych i bezpiecznych, a przede wszystkim długich tras, które nie nudzą się po trzech dniach. Ćwiczenia z Chodakowską i tym podobnymi odpadają bo po prostu nie lubię ćwiczyć w domu, poza tym wkurza mnie ich motywacyjne gadanie 'Dasz radę, jeszcze tylko tryliard wymachów i będziesz mieć piękne nogi'.
Ale kiedy zakładam na nogi rolki...
Ja cię kręcę, te rolki jadą same, przysięgam. To znaczy, okej, może przesadzam bo jak przyjeżdżam do domu po 10-15 km, to jestem zmęczona, ale taka szczęśliwa że o mamo. Teraz mam dosłownie obsesję na punkcie jazdy na rolkach i w zasadzie każdy dzień sprowadza się do czekania na godzinę 19-20, kiedy to przychodzi czas na rolki. Dzień bez rolek to dzień stracony. Myślę że to była jedna z najlepszych inwestycji w moim życiu.
Ulubiona muzyka
W tym miesiącu stawiam na muzykę która doskonale sprawdza się na imprezach, do której można potańczyć, pośpiewać i po prostu się pobawić. Depresyjnym kawałkom mówimy nie.
Cudownie lekki kawałek, kojarzy mi się z beztroską, wakacjami, arbuzem? i świetną zabawą :) W zasadzie to mój ulubieniec już chyba od marca.
2. Pitbull - Globalization
Trochę wstyd się przyznać, że porzuciłam nieco ambitniejszego rocka na rzecz popowej sieczki w wykonaniu Pitbulla, ale rozumiecie, Arctic Monkeys i Royal Blood nie są zbytnio imprezowi. Za to Pitbull podbijał chyba każdą naszą imprezę tego miesiąca, a było ich przynajmniej siedem, osiem, a jak tak liczę to chyba nawet dziewięć. Myślę że to całkiem niezły wynik jak na trzydziestodniowy miesiąc. W każdym razie, jeśli włączycie tę płytę na imprezie to jestem pewna że każdy wstanie od stołu i pójdzie tańczyć :)
Taylor kocham już od dawna, ale jej ostatni kawałek kupił mnie w zupełności. Zaliczam ją do tych artystek, które po prostu trzeba zobaczyć na żywo i nie spocznę dopóki nie zaliczę jej koncertu. Bad Blood to świetna piosenka, a plejada gwiazd grająca w teledysku, jak i samo video są po prostu WOW! Mogłabym ciągle bez końca klikać 'Odtwórz jeszcze raz'.
Ulubiony serial
Spędziłam długie godziny oglądając historie Ragnara Lothbroka. Jeśli nie lubicie widoku krwi i barbarzyństwa, to ten serial nie jest dla was. Ale jeśli uwielbiacie spiski, ciekawych bohaterów i oryginalne historie, to myślę że możecie poświęcić temu serialowi trochę czasu, na pewno się zakochacie.
To już tyle czerwcowych ulubieńców. Dajcie znać, czy coś co było moim ulubieńcem sprawdziło się i wam. Pozdrawiam i do napisania! Kolejna notka pewnie już w weekend :)
Serial znam, uwielbiam i też oglądam. :)
OdpowiedzUsuńJeden z lepszych jakie znam, zaraz po grze o tron
Bardzo interesujaca notka, kocham twojego bloga!
OdpowiedzUsuńobserwuje od daaaaawna i zapraszam do siebie
bizzlesbab.blogspot.com
chyba nadszedł czas wpisać kilka kosmetyków na moją wishlist. znowu bankructwo :(
OdpowiedzUsuńA może osobny post o kat von d i zdjecia koloru ? 😀😀😀😀❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńmówisz i masz kochana! będzie w przyszłym tygodniu :) :)
UsuńCudownie =D <3
Usuń