Kuala Lumpur znalazło się na naszej podróżniczej liście
bardzo przypadkiem, ale był to chyba najlepszy przypadek na świecie. Zanim
wyszliśmy z samolotu, a potem z lotniska, była godzina 22. Bardzo komfortowym
autokarem za jedyne 20RM (przypominam, że 1zł to mniej więcej 1RM) dojechaliśmy
do centrum miasta. Podróż trwała ponad godzinę, więc dopiero około północy
zaczęliśmy w chińskiej dzielnicy szukać naszego noclegu. Patrząc z perspektywy
czasu nie zatrzymałabym się tam ponownie ze względu na naszych rodaków którzy
też upodobali sobie ten hostel (nie wiedziałam że jest popularny wśród Polaków
kiedy go rezerwowałam) i na zmianę uprzykrzali nam i innym gościom pobyt
imprezami lub kłótniami. Na korzyść mogę przyjąć fakt że mieliśmy ciepłą wodę
(raczej luksus do tej pory) i nie było karaluchów oraz pluskiew.
Kuala Lumpur zachwyciło mnie swoją atmosferą. To miasto jest
nowoczesne, a jednocześnie ma w sobie tę swojskość i luz których brakuje w
Singapurze. Wychodząc z naszego hostelu w ciągu dnia ulica wydawała się dość
pusta, nic się nie działo, za to w nocy zaczynał się market. Przechodząc między
stoiskami czuć było zapach durianów mieszający się z aromatycznymi potrwami.
Całe przejście wzdłóż bazaru z chińskimi podróbkami (Converse za 50RM, t-shirt
Nike za 20) było zastawione przez malutkie kramiki i całkiem duże kramy razem
ze stolikami! Wyobraźcie sobie, że ulica w nocy zmieniała się w jedną wielką
restaurację.
Tak było w 'naszej' chińskiej dzielnicy. Z niej bardzo łatwo
dostawaliśmy się darmowymi autobasami do centrum miasta, w dzielnicę w której
królowały wysokie wieżowce i robiące naprawdę ogromne wrażenie Petronas Tower.
Objadaliśmy się sushi i owocami, a wieczory spędzaliśmy na pokazach
multimedialnych fontann zaraz pod PT. Trafiliśmy też kilka razy na przygotowania
do Chińskiego Nowego Roku - występy artystyczne w połączeniu z nastrojową,
chińską muzyką tworzyły niezapomniany widok.
Wyjeżdżając z Singapuru czułam, że wyjeżdżam ze swojego
spełnionego marzenia. Zostawiając Kuala Lumpur miałam wrażenie, że zostawiam za
sobą dom. To miasto wydaje się być dla mnie idealnym miejscem :)
typowy widok na ulicy KL :) |
show z okazji chińskiego nowego roku. te wielkie kukły w środku których byli ludzie, poruszały się tylko po małych platformach. |
kiedy chcesz kupić zimny napój, a w chłodziarce leży zamarznięty karaluch... mówisz sobie, że to po prostu Azja :D |
uliczne stoisko z jedzeniem i pan myjący naczynia na ulicy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz