Dziś post skierowany typowo do innych młodych fotografów.
Dreammaker. Czyż to nie brzmi dumnie? Pięknie? Kiedy tylko pierwszy raz zobaczyłam to słowo, wiedziałam, że to będzie coś fajnego. Wiele się nie myliłam.
Otóż o co chodzi - Dreammaker to nakładka którą przykręca się do aparatu lub przykłada po prostu przed obiektyw, a ona robi (zawsze mam problem jak to nazwać więc nazywam to po swojemu) 'kolorową winietę' na zdjęciu. Choć tak naprawdę w zależności od tego jak przykręcimy nakładkę lub jak ona sama się obróci (o tym za chwilę) uzyskujemy różne efekty.
Dreammaker kupicie na stronie shop-pieknografia.pl . Tutaj wielkie ukłony dla Pięknografii za wymyślenie czegoś takiego, naprawdę, bardzo fajny patent. Kosztuje 59zł, jest to cena za samą nakładkę. Do tego za 29 zł możemy dokupić metalowy pręt do którego możecie dokręcić nakładkę (tak, wiem, słowo nakładka i Dreammaker powtarza sie tutaj 10000x) i trzymać ją drugą ręką przed aparatem lub wybrać opcję za 99zł i zakupić całe rusztowanie. Dzięki temu masz dwie wolne ręce, bo rusztowanie przykręcasz do miejsca gdzie wkręca się statyw.
Mnie akurat udało się dorwać promocję i za cały zestaw + wybrany ebook zapłaciłam coś około 140zł. Dodam tylko, że są różne wersje kolorystyczne tego urządzenia a ja wybrałam niebiesko-fioletowo-różową która nosi nazwę 'Ice'. Kusi mnie jeszcze Crystal.
Aparat z przykręconą konstrukcją wygląda tak:
A teraz coś za co muszę totalnie objechać patent z konstrukcją.
Otóż, konstrukcja to kilka metalowych części połączonych ze sobą śrubami. Żeby regulować położenie Dreammakera i uzyskany efekt musimy rozkręcić to ustrojstwo. I tak oto moi mili, dziś spędziłam 20 uroczych minut szarpiąc się ze śrubami, które albo nie chciały się odkręcić albo odkręcały się same. Ile niecenzuralnych słów poleciało z moich ust, aż byłam pod wrażeniem jak kreatywne wiązanki potrafię wymyślić.
Jednym słowem, czasami całe to rusztowanie żyje własnym życiem. Dobrze rozumiem jak działa każda ta śrubka, jednak nie zawsze mam siłę żeby każdą z nich odkręcić, bo są jakby 'zastane'? a najlepsze jest wtedy kiedy odkręcam jedną śrubkę i poluzowują się przy tym trzy inne które przed chwilą dokręciłam... Serio, szlag mnie trafia. Za 100zł to jednak chciałabym coś, co jest trochę prostsze w obsłudze a przede wszystkim szybsze, no i żeby mi się nie wykręcało z aparatu nawet jak przykręcę to kombinerkami. A mimo, że kombinerek używam, to to cholerstwo i tak ma mnie gdzieś...
Wkurza mnie to niemiłosiernie i zniechęca do wyciągania tego z torby. Z drugiej strony mój aparat jest ciężki i nie utrzymam go na dłuższą metę jedną ręką, żeby używać metalowego pręta za 29zł.
No dobrze, po wzięciu kilku głębszych oddechów na uspokojenie, przejdę do pozytywnych aspektów.
Przede wszystkim chodzi mi o efekt jaki uzyskujemy na zdjęciach. Nie zakupiłam Dreammakera by używać go do portretów w studiu/plenerze. Moim marzeniem było używać go na reportażach. I moje marzenie się spełniło!
Najczęściej podpinam go podczas fotografowania tańców na parkiecie. Ze światłami które mają ze sobą muzycy osiągany efekt jest naprawdę spoko.
Jak widzicie, efekt na powyższych zdjęciach jest różny. Czy wspominałam już, że Dreammaker na konstrukcji żyje własnym życiem?
Podsumowując - ogólnie jestem zadowolona. Kupiłabym to jeszcze raz. Muszę tylko znaleźć jakiś sposób na naprawdę mocne dokręcenie/rozkręcenie wszystkich śrub. Moje palce są czasem nieźle obolałe od mocowania się z ostrymi, wystającymi krawędziami. Kombinerkami nie złapię wszystkich części.
No i to tyle na temat Dreammakera. Wiem, że dużo osób zrobiło go samemu. Gdybym miała być szczera - zrobienie go dla osoby która ma jakiekolwiek pojęcie o majsterkowaniu (to nie ja) byłoby proste. Zbudowanie tej konstrukcji też, ale nie wiem jak z dostępem do części. Wyglądają na dość popularne. Efekt który można nim osiągnąć jest świetny. Jasne, można taki efekt osiągnąć w programach graficznych, ale po co, skoro można na surowo a potem tylko obrobić, zamiast tracić czas na dodawanie dodatkowych rzeczy.
To już tyle na dziś. Dreammaker to naprawdę fajna sprawa! :)